„Wstydzę się być sobą” – o wstydzie z matczynej rany, ojcowskiego chłodu i opuszczonego dziecka
Są kobiety, które od dziecka wiedziały jedno:
lepiej nie przeszkadzać.
Lepiej nie płakać, kiedy mama patrzyła nieobecnym wzrokiem.
Lepiej nie być zbyt głośną, zbyt intensywną, zbyt smutną.
Lepiej pomagać, ogarniać, uspokajać.
Lepiej być „dzielna” niż prawdziwa.
I nawet jeśli wszystko wyglądało normalnie –
to wewnątrz było to dobrze znane napięcie:
„jeśli pokażę, jaka naprawdę jestem, mogę zostać odrzucona.”
To nie był dramat.
To był codzienny mikroból.
Cień. Milczenie. Wycofanie.
I ten lepiący się wstyd, który mówił:
„ze mną jest coś nie tak”
Czasem wstyd nie jest Twój.
Tylko dziecka, które było niewidzialne.
Jeśli jako mała dziewczynka nie dostałaś zgody, żeby być,
to dziś możesz ciągle mieć w sobie to uczucie:
że trzeba „na coś zasłużyć”,
że coś z Tobą „jest nie tak”,
że musisz się poprawić, zanim zasłużysz na ulgę.
Czasem wstyd nie krzyczy.
Czasem siedzi cicho, bardzo cicho.
Jak dziecko w kącie.
„Zrobiłaś się jakaś dziwna.”
„Znowu się mażesz.”
„Co ty sobie myślałaś?”
„Nie przesadzaj.”
„Nie histeryzuj.”
„Nie wypada.”
„Znowu coś sobie wymyśliłaś.”
„Za dużo czujesz.”
„Znowu dramatyzujesz.”
Tego się nie zapomina.
To wchodzi pod skórę.
I potem w dorosłym życiu reagujesz nie na sytuację – tylko na echo tamtych zdań.
Zamierasz. Przepraszasz, że jesteś.
Robisz się mała. Albo twarda.
Ale i tak jesteś daleko od siebie.
To matczyna rana.
To ojcowski chłód.
To brak lustra, które powiedziałoby Ci:
„widzisz? taka, jaka jesteś – jesteś dobra.”
A jeśli czujesz wstyd nawet wtedy, gdy jesteś sobą…
To może być ślad matczynej rany.
Nie chodzi o to, że Twoja mama była zła.
Czasem była po prostu zmęczona. Niewysłuchana. Niezauważona.
I nie mogła dać Ci przestrzeni, której sama nigdy nie miała.
Jeśli jako dziecko słyszałaś:
– „nie przesadzaj”
– „nie denerwuj mnie”
– „bądź grzeczna”
– „mama się stara, a ty…”
to Twoje ciało mogło nauczyć się, że emocje są zagrożeniem –
i że Ty jesteś trudna do kochania, kiedy coś czujesz.
Dziś, jako dorosła kobieta, możesz nadal nosić w sobie ten cień:
że trzeba się dopasować, być „łatwa w obyciu”, zasługiwać.
I kiedy nie spełniasz tych wymagań – pojawia się wstyd.
Ale to nie Twój głos.
To echo historii, która może się już zakończyć.
Wstyd wpływa na ciało.
Może to gardło, które zamiera, gdy chcesz powiedzieć „nie”.
Może to brzuch, który boli, gdy czujesz złość, ale nie możesz jej wyrazić.
Może to barki, które niosą ciężar pokoleń, oczekiwań, wymagań.
Może to serce, które się chowa, bo boi się, że znów będzie „za bardzo”.
To nie są Twoje błędy.
To Twoja historia, która nigdy nie została wypowiedziana.
I teraz pytanie:
czy możesz dziś położyć rękę na klatce piersiowej i powiedzieć sobie:
„nie muszę się już wstydzić tego, co czuję.”
Może nie umiesz tego jeszcze poczuć – i to w porządku.
Może Twoje ciało nadal się spina.
Ale już to, że czytasz te słowa,
już to, że coś w Tobie mówi: to o mnie –
to pierwszy gest, który przywraca Ci Ciebie.
Nie musisz już dźwigać tych ról.
Nie musisz być naprawiona.
Wystarczy, że pozwolisz, żeby ktoś Cię zobaczył bez maski.
Gdzie wstyd odkłada się w ciele? Co może próbować Ci powiedzieć?
Wstyd to emocja, która często bywa ukryta pod innymi – frustracją, wycofaniem, „ogarnianiem”. Ale ciało wie. I ono nigdy nie kłamie.
Z perspektywy psychosomatyki najczęstsze miejsca, gdzie wstyd „osiada”, to:
Płuca i układ oddechowy
– uczucie duszności, ciężaru na klatce piersiowej
– częste przeziębienia, osłabiona odporność
– konflikt: „nie mam prawa do istnienia”, „nie zasługuję, żeby zabierać przestrzeń”
Miednica i nogi
– napięcia w biodrach, rwa kulszowa, drętwienie
– konflikt: „chciałabym uciec / zapaść się pod ziemię”
– często dotyczy kobiet, które od małego były uczone, że muszą być „grzeczne”, „niewidzialne”
Skóra (twarz, dekolt, plecy)
– wysypki, trądzik, czerwienienie się, egzemy
– konflikt: „nie mogę się pokazać”, „jestem zła/brzydka/inna”
– ciało próbuje wyrazić coś, co zostało zawstydzone i stłumione
Głowa i kark
– migreny, napięcie w potylicy, ból szczęki
– konflikt: „muszę się powstrzymać”, „muszę być silna i cicho cierpieć”
– związane z wewnętrznym krytykiem i próbą kontroli emocji
Serce i brzuch (oś wstydu)
– bóle żołądka, napięcie przepony, mdłości
– konflikt: „zrobiłam coś złego”, „jestem winna, że czuję, co czuję”
– często u osób, które brały emocje innych na siebie jako dzieci
Dlaczego pozytywne myślenie Ci nie pomaga – i co mówi Twoje ciało, kiedy próbujesz się „naprawiać”
„Myśl pozytywnie.”
„Zmień nastawienie.”
„Przyciągasz to, o czym myślisz.”
Znasz to, prawda?
Te hasła potrafią brzmieć jak złote rady… dopóki nie zaczniesz ich używać przeciwko sobie.
Bo jeśli czujesz smutek, lęk, niepokój –
i próbujesz to „zakryć” pozytywnym myśleniem –
to nie robisz transformacji.
Stosujesz na sobie wewnętrzną przemoc w pastelowych kolorach.
I najgorsze jest to, że na zewnątrz wszystko wygląda dobrze.
Ale ciało… ono nie daje się oszukać.
Co mówi ciało, kiedy wstydzisz się, że znowu „Ci nie wyszło”?
Bo widzisz, wstyd to nie tylko emocja.
To reakcja całego systemu nerwowego, która ma bardzo konkretne objawy:
– Góra ciała się zaciska: gardło, kark, ramiona – bo próbujesz „zachować twarz”, nawet jeśli wszystko się w Tobie kurczy
– Dolna część ciała traci kontakt – miednica, brzuch, nogi stają się odcięte, jakbyś miała zniknąć
– Mięśnie twarzy zamierają – wstyd to jedna z emocji, która aktywuje „maskę” – niby jesteś, ale nie całkiem
– Układ nerwowy wpada w zamrożenie – nie masz siły działać, ale też nie umiesz odpocząć – jesteś w zawieszeniu
Nie jesteś „leniwa”.
Nie jesteś „niewdzięczna”.
To Twoje ciało chroni Cię przed poczuciem, że „znowu nie jesteś wystarczająca”.
Dlaczego pozytywne myślenie wtedy nie działa?
Bo ono operuje tylko na warstwie mentalnej, a nie sięga do pierwotnych reakcji ciała i emocji.
To trochę tak, jakbyś próbowała ugasić ogień mgiełką do ciała o świeżym zapachu.
Ładnie pachnie – ale nadal się pali.
Jeśli naprawdę chcesz się poczuć lepiej,
nie wystarczy, że zmienisz myśl.
Potrzebujesz spotkać się z uczuciem, które za tą myślą stoi –
i zobaczyć, czy to nie echo dawnych przekonań, historii, głosów, które nigdy nie były Twoje.
Co możesz zrobić inaczej?
– Zacznij od ciała, nie od głowy.
Połóż rękę na miejscu, które najbardziej się zaciska. Oddychaj tam.
Zadaj sobie pytanie: „Czy próbuję się właśnie naprawić, czy przyjąć?”
– Zrób miejsce na odczucie.
Zamiast spychać wstyd, zapytaj: „O co on mnie prosi? Co chce mi powiedzieć?”
– Nie musisz wiedzieć, jak go rozpuścić. Wystarczy, że go zauważysz.
To już początek transformacji.
Ja mogę Ci w tym towarzyszyć.
Z miłością. Bez pośpiechu.
Zrozumiem Twój wstyd, Twoje dziecięce „ja”, Twoje ciało.
Bo ono nie zawiodło.
Ono cały czas czekało, aż się do niego przytulisz.
Jeśli poczułaś coś – nawet niewielkie „kliknięcie” – możesz zajrzeć do oferty sesji, albo po prostu napisać.
Nie musisz wiedzieć jak.
Twoje ciało już wie, że to dobry kierunek.