Nie musisz wiedzieć, z czym przychodzisz. Wystarczy, że coś w Tobie woła.
Siedzisz wieczorem przy biurku albo leżysz już w łóżku. Scrollujesz. Czytasz coś, co może coś zmienić. Ale nic nie zostaje. Wszystko jakoś przelatuje przez palce.
I może właśnie dziś jest ten dzień, w którym nawet nie wiesz, o co Ci chodzi.
Tylko czujesz, że coś jest za dużo. Za ciężko. Za długo w środku.
Jakbyś miała w sobie jakiś stary kłębek, taki zaplątany, że nie wiadomo, za którą nitkę pociągnąć.
A przecież jakoś funkcjonujesz. Ogarniesz dzieci, pracę, zrobisz zakupy. Nikt nie widzi. Nikt nie wie, że wewnętrznie jesteś zmęczona – nie życiem, tylko tym, że nie wiesz już, gdzie jesteś w tym wszystkim Ty.
I właśnie na taki moment są te sesje.
Nie na „rozwój osobisty” z listą celów.
Nie na kolejne „pracuj nad sobą”.
Tylko na to, żebyś w końcu mogła spokojnie złapać oddech.
Co się dzieje na sesji?
Najpierw pytam Cię jedno, spokojne pytanie:
„Co w Tobie w tym momencie jest najbardziej intensywne?”
Nie musisz mieć gotowej odpowiedzi. Czasem wystarczy westchnienie.
Bo to, co się dzieje dalej, to nie jest analiza. To otwieranie. Rozplątywanie. Ulga.
Zaczynasz opowiadać. Mówisz o czymś, co Cię uwiera, o sytuacji, która wraca jak natrętna myśl. A ja słucham – uważnie, bez oceniania, bez przerywania.
Potem razem schodzimy głębiej: do emocji, które stoją za tą historią.
Pomagam Ci je nazwać. Zobaczyć, gdzie są w ciele. Sprawdzić, czy to uczucie już kiedyś było.
Bo często to nie jest pierwszy raz – tylko powtórka starego schematu, który cicho rządzi z tylnego siedzenia.
Aż w końcu przychodzi moment zmiany.
Nie spektakularnej, nie na pokaz.
Tylko tej prawdziwej – wewnętrznej.
Czasem się płacze. Czasem milczy. Czasem wreszcie wraca spokój.
Nie musisz wiedzieć, jak się zachować. Możesz płakać. Możesz mieć opór. Możesz nie umieć powiedzieć, co czujesz – i to też będzie okej.
Moim zadaniem jest stworzyć Ci taką przestrzeń, w której możesz się swobodnie zanurzyć, a potem spokojnie wrócić.
Nie zostawię Cię w silnych emocjach. Trzymam ramę. Jestem z Tobą.
W czasie sesji korzystam z Radykalnego Wybaczania, psychobiologii, treningu mentalnego, ajurwedy.
Ale najważniejsze nie są metody. Najważniejsze jesteś Ty.
To Ty decydujesz, jak głęboko chcesz iść.
To Ty czujesz, kiedy coś się rozpuszcza.
To Ty wychodzisz z sesji z myślą:
„Okej. Teraz wiem. Wiem, co się we mnie działo. I wiem, co dalej.”
Po takiej sesji coś się transformuje. W Tobie. Na dobre.
Czasem klientki mówią:
„Jakby mi ktoś w głowie zrobił porządek. Wiem, co czułam. Wiem, skąd to było. Wiem, co z tym zrobić.”
Czasem czują lekkość, jakby nagle spadł plecak, którego ciężaru już nawet nie czuły.
Czasem pojawia się spokój.
Czasem – kierunek.
Czasem – po prostu ulga, że już nie są same z tym, co je bolało.
Jeśli w Tobie też coś się kotłuje, ale nie umiesz tego nazwać – jesteś w dobrym miejscu.
Nie musisz już więcej próbować tego ogarniać sama.
Możesz dać sobie prowadzenie. Możesz pozwolić, żeby ktoś pomógł Ci znaleźć początek tej nitki.
A potem powoli, bez szarpania, rozwijać ją z uważnością.
Tym właśnie są te sesje.
Jeśli czujesz, że to o Tobie – jestem.
Zajrzyj do mojej oferty i sprawdź, czy to ten moment. A jeśli potrzebujesz zapytać – napisz. Odpowiem z uważnością.